Garbiczu, do zobaczenia za rok!

Siódma edycja Garbicz Festival przeszła do historii. Jak zwykle było to muzyczne święto, ale również potężne pole do zaprezentowania swojej kreatywności, zaczerpnięcia nowej wiedzy i doznań oraz naładowania się pozytywną energią. Jest coś jeszcze. Garbicz to oczywiście okazja do zawarcia nowych przyjaźni, które kontynuowane są długo po opuszczeniu magicznego lasu.

Jak więc było w tym 2019 roku? Garbicz Festival zdążył nas przyzwyczaić do tego, że za każdym razem zaskakuje i każda edycja zawiera element zaskoczenia oraz nowości. Nie inaczej było również tym razem. Swój wygląd zmieniły sceny, a garbiczowy las krył w sobie wiele nowych i tajemniczych miejsc, których odkrywanie sprawiało nie lada frajdę. Techno-betoniarkę zastąpił dyskotekowy autobus, a w strefie kulinarnej pojawiły się nowe rozkosze dla podniebienia. Po raz pierwszy miałem również okazję, by usiąść na huśtawko-sofie, wiszącej w powietrzu i zamocowanej przy pomocy lin na drzewach. Takie rzeczy tylko tutaj.

Jest jednak pewna niezmienna sprawa w tym festiwalu. A są nią wspaniali i otwarci ludzie, którzy zarażają innych pozytywnym podejściem do świata. Gdy więc w jednym miejscu zbierze się kilka tysięcy takich optymistów, nic dziwnego, że w powietrzu unosi się specyficzna aura życzliwości. To właśnie unikalny klimat tego festiwalu, który wciąż przyciąga nowych uczestników. W tym roku zaobserwowałem, że stanowili pokaźną liczbę, ale każdy wypowiadał się o evencie w samych superlatywach i deklarował, że chce tu wrócić za rok. Ja również wrócę. Inaczej sobie tego nie wyobrażam.

Filip Praski